Hałda fosfogipsu w Wiślince

Zbigniew Bąkowski

Współczesne mechanizmy korupcji urzędniczej.

    Obecne czasy obfitują w doniesienia o kolejnych przypadkach działań korupcyjnych, aferach. Proceder ten dotyczy ogromnych sum porównywalnych do niektórych pozycji budżetowych Polski. Taki stopień demoralizacji społeczeństwa, zwłaszcza na wszystkich szczeblach władzy, wskazuje, że w środku Europy, w XXI wieku egzystuje kraj przestępczy. Chciałbym tu wykazać, że aby możliwa była działalność przestępcza, gdzie w grę wchodzą sumy miliardów złotych, należy zacząć od demoralizacji stróżów prawa i urzędników. W Polsce po prostu akceptuje się odgórnie korupcyjne działania tych organów, aby one w następstwie  „przymykały oczy” na poważne afery.
    Jakie są mechanizmy korupcji na różnych szczeblach władzy urzędniczej. Zdecydowanie odchodzi się od „prymitywnego” przyjmowania żywej gotówki, zdarza się to jedynie jak donosi prasa w kręgach medycznych. Ten sposób jest łatwiejszy do udowodnienia, nawet z zastosowaniem kontrolowanej łapówki, dlatego „inteligentniejsze” sposoby stosowane są na linii urzędnik - podmiot gospodarczy. Podmiot nie wręcza gotówki bezpośrednio urzędnikowi, lecz pieniądze te wpłaca jako należność za ekspertyzy, opracowania, wnioski, opinie itp. Urzędnik bezpośrednio swoją osobą nie firmuje tych opracowań tylko do tego celu wykorzystuje zaprzyjaźnione firmy. Ta forma korupcji jest bardzo trudna do udowodnienia, dlatego że większość uzgodnień odbywa się bez podkładek pisemnych, a jedyne istniejące dokumenty to opracowania wykonane przez podstawione firmy, gdzie nie widnieją nazwiska urzędników. Dodatkowo w Polsce pokutuje świadomość, że urzędnik bardzo dużo może i w przypadku krnąbrnych i opornych podmiotów może im dokuczliwie uprzykrzać życie do likwidacji działalności włącznie, więc pozyskanie podmiotu jako świadka do udowodnienia korupcji jest praktycznie niemożliwe.
    Podam kilka przykładów z praktyki: do urzędu zgłasza się podmiot o wydanie decyzji np. o korzystanie ze środowiska i przedstawia wniosek opracowany przez siebie. Tu dodam, że obecnie coraz więcej podmiotów zarządzanych jest przez osoby z wyższym wykształceniem i bogatą praktyką zawodową niż niektórzy tzw. profesjonaliści i eksperci. Wniosek ten bez czytania zostaje odrzucony, bo urzędnik udowodni ze nie spełnia  on kryteriów formalnych, co jest w większości przypadków nieprawdą. Urzędnik jednak jest osobą inteligentną i odrzuca wniosek nie w formie decyzji (można to zaskarżyć), lecz słownie. Jednocześnie daje do zrozumienia, że jeżeli podmiot chce uzyskać stosowne zezwolenie, to najpewniejszy wniosek sporządzi mu firma X. Zapłaci troszkę pieniędzy i po kłopocie. Po czasie porównując swój wniosek z wnioskiem sporządzonym przez profesjonalistów, stwierdza, że ten drugi zrobiony jest pobieżnie i sztampowo, a często profesjonaliście nie chce się nanosić poprawek na komputerze i wychodzą takie kruczki, że jego przemysłowa instalacja do wyrobu urządzeń lub materiałów spełnia wszystkie wymagania dla ferm trzody chlewnej i ma doskonałe warunki dla zwierząt?!. Do tego przykładu należy dodać, że w Unii Europejskiej(która również doświadczyła takich przykładów) preferowane są opracowania, ekspertyzy, wnioski itp. wykonywane przez specjalistów z danego zakładu, którzy najlepiej znają problemy i sprawy technologii i zabezpieczenia zakładu. W Polsce pierwszym krokiem do takiego działania było zniesienie funkcji tzw biegłych i ekspertów z listy wojewody czy ministra, uprawnionych do wykonywania wymienionych opracowań.
    Drugi przykład firma ogłasza przetarg na wykonanie opracowania, wniosku itp. Do przetargu zgłaszają się różne firmy z różnymi ofertami, zgłasza się również pan X, który oprócz oferty, często najdroższej, przedstawia ustnie propozycję „nie do odrzucenia”, że za te pieniądze jest gwarancja 100% uzyskania stosownego pozwolenia i wymienia nazwiska urzędników, którzy nieoficjalnie będą sporządzać to opracowanie, aby w urzędzie na jego podstawie wydać stosowna decyzję. Cóż ma zrobić przedstawiciel podmiotu, nie będzie przecież ryzykował za niższe pieniądze, że to opracowanie uzyska decyzję negatywną. Do tego przykładu dodam jeszcze jeden, że nie zawsze wniosek opracowany przez profesjonalistów z urzędu  jest ostatnim wydatkiem podmiotu. Bogatsze podmiotu muszą liczyć się z tym, że urzędnik widząc „dojną krowę” poprzestanie na jednym opracowaniu. W pierwszym opracowaniu popełnia się celowo błędy, które je praktycznie eliminują i ten sam urzędnik w formie ustnej informuje podmiot, że konieczne jest zlecenie następnego opracowania, co prawda za troszkę mniejsze pieniądze. I co biedny podmiocie nie masz wyjścia, nie masz dowodów przeciw urzędnikom i dalej musisz w to brnąć. Jest to klasyczna metoda szantażu. Tu przestroga dla podmiotów, im bardziej okazujesz, że zależy ci na uzyskaniu pozytywnej decyzji tym więcej płacisz.
    Następny przykład, instytucja kontrolna wyszukuje sobie w terenie „ofiarę”, najczęściej są to nowe podmioty, prowadzone przez ludzi niezapoznanych z istniejącymi mechanizmami. Robi się nalot i trzepie się podmiot od przysłowiowej piwnicy po strych, rzucając w lewo i prawo paragrafami, przepisami, sankcjami itp. Przedstawiciel trzepanego podmiotu znając naszą rzeczywistość, po takim przedstawieniu jest kompletnie „zmiękczony” i najczęściej załamany. Po czasie następna wizyta kontrolerów i tu już na przygotowany grunt padają konkretne propozycje: zleci pan takie i takie opracowania, takie ekspertyzy, wykona pan takie inwestycje wspomagające, oczywiście wszystko przez wskazane firmy. I w tym momencie następuje metamorfoza  z bardzo złego zakładu robi się opinia zakładu wzorowego. I tu także brak świadków na udowodnienie niezgodnego z prawem działania.
    To tylko kilka przykładów na to jak urzędnik może „urobić” podmiot.
    Jeszcze chciałbym wskazać, że oprócz opisanej działalności urzędników,  spotyka się nieuczciwe działania podmiotów. Polega to na tym, że podmiot z góry wie, iż prowadzona przez niego działalność nie jest zgodna z istniejącymi przepisami, ale za to dochodowa i konkurencyjna wobec podmiotów, które tą samą działalność starają się dostosować do przepisów.  Podmiot zgłasza się do urzędu po odpowiednie decyzje i po odpowiednim „umotywowaniu” najczęściej taką decyzję otrzymuje. Wyposażony w taką decyzję, staje do przetargów zbijając cenę i niszcząc działalność uczciwych podmiotów. Wydaną przez urząd decyzję, najczęściej odbywa się to wbrew prawu w postępowaniach administracyjnych nieupublicznianych, trudno podważyć komuś kto nie jest stroną w postępowaniu. Może to zrobić jedynie służba kontrolna, która w postępowaniu kontrolnym udowodni, że decyzję wydano z rażącym naruszeniem prawa. Aby uniknąć takich niespodzianek, urzędnik wydający decyzję musi „zadbać”, aby jego kolega ze służb kontrolnych nie zrobił jemu i podmiotowi psikusa. Bardziej tu chodzi o urzędnika, ponieważ cofnięcie decyzji najczęściej kończy się żądaniem odszkodowania przez podmiot, który decyzję utracił, czyli tym bardziej urzędnik nie może pozwolić sobie na taką wpadkę, bo sprawy niektóre mogą kosztować nawet setki milionów złotych.
    Drugi przykład z tej półki, do urzędu zwraca się podmiot ze sprawą, iż zamarzyło się jemu uzyskanie pozwolenia na lokalizację zakładu znacząco oddziałującego na środowisko w strefie ochronnej np. Parku Krajobrazowym. Profesjonalny urzędnik znajduje natychmiast rozwiązanie tego problemu, wskazując podmiotowy komu należy zlecić opracowanie projektu, ocen i opinii, aby inwestycja bezboleśnie się urzeczywistniła. I po takim wykonaniu marzenie staje się faktem, troszkę to kosztuje, ale cóż się nie robi dla urzeczywistnienia swoich marzeń. W tym przypadku również zgodnie współpracują ze sobą urzędnicy wydający decyzje i kontrolujący. Zresztą w przypadku wpadki, odszkodowanie zapłaci Skarb Państwa, a nie urzędnik, w Polsce urzędnik materialnie nie odpowiada za błędne decyzje. Nasuwa się pytanie, i jak nie wykorzystać takiej okazji, korupcji nie udowodnią, a w przypadku wpadki karę ponosi społeczeństwo.
    Takie postępowanie doprowadza do sytuacji, że społeczeństwo przez nieuczciwe działania podmiotów i współpracujących z nimi urzędników jest narażone na nadmierne emisje szkodliwych substancji, nadmierny hałas, uciążliwe sąsiedztwo zakładu w strefie mieszkalnej, nie wspomnę o środowisku, które musi znieść niezasłużoną dawkę  zanieczyszczeń i to wszystko w imię „dorabiania do pensji” przez nieuczciwych urzędników. W części urzędów ta grupa dominuje wśród urzędników, uczciwi nie mogą się wychylać bo stracą posady. W państwie „aferalnym” do jakich zalicza się nasz kraj, przełożony najczęściej zdobywa lojalność podwładnych jeśli posiada na nich „haki”. Tym można tylko wytłumaczyć tolerancję dla korupcji.
    Społeczeństwu obserwującemu pewne działania firm, na pierwszy rzut oka niezgodne z prawem, trudno zrozumieć, że działalność tych firm oparta jest o prawomocne decyzje. W oparciu o prawomocne decyzje można np.: na żyzne gleby Żuław  wywozić w olbrzymich ilościach(kilka tys. ton/ha) szkodliwe osady ściekowe zmieszane dodatkowo ze szkodliwymi popiołami lotnymi, przykrywać osadami ściekowymi hałdę fosfogipsów, wysypiska popiołów z elektrociepłowni pod hasłem rekultywacji, to że pewna liczba osób zachoruje z tego powodu na choroby nowotworowe jest trudne do udowodnienia. Należy tu również zaznaczyć, że podmiot, który w sposób nielegalny uzyskał decyzję drwi sobie z prawie w większym zakresie niż zezwala na to „trefna” decyzja, ponieważ  ma w ręku dowody przeciwko nieuczciwym urzędnikom, którzy chcąc nie chcąc musza mu zapewnić „parasol ochronny”. I na tym kółko się zamyka.
    Ten artykuł jest ostrzeżeniem dla uczciwych podmiotów, aby nie dały się wmanipulować w opisywane praktyki, bo będą cały czas pod presją szantażu. Społeczeństwu przypominam, że każdy proces decyzyjny musi być upubliczniony, co oznacza, że urząd w widocznym miejscu, w prasie lub innych mediach, na stronie internetowej urzędu musi ogłosić wszczęcie procedury wydawania decyzji. Każda osoba fizyczna i prawna ma prawo wnieść swoje uwagi do wniosku o decyzję, a także może stać się stroną postępowania, co daje możliwość zaskarżenia decyzji. Korzystajmy z tego. W starych krajach Unii Europejskiej, urząd nie wyda decyzji wcześniej, do czasu jak nie wyjaśni wszystkich wątpliwości zgłoszonych przez społeczeństwo i zainteresowane podmioty w przedmiotowej sprawie. Tam sporadycznie zdarzają się sprawy zaskarżenia wydanej przez urzędy decyzji do instancji wyższej bądź do sądu. Bądź mi więc cywilizowanym społeczeństwem europejskim i pamiętajmy urzędnik żyje za pieniądze społeczne i ma służyć społeczeństwu. Jeśli spotkamy urzędnika, który broni interesu zakładu, możemy być prawie pewni, że nie robi tego bezinteresownie.